19 października 1943 r. Niemcy rozstrzelali 65 Polaków w Rozwadowie

Rozwadowskie „Doły” – miejsce egzekucji 65 Polaków. (fot. MKDAK)
19 października 1943 roku Niemcy rozstrzelali 65 Polaków na tzw. „Dołach” w Rozwadowie (obecnie dzielnica Stalowej Woli). Egzekucja Polaków w Rozwadowie była odwetem za zlikwidowanie przez Armię Krajową posterunku niemieckiej policji we Wrzawach koło Sandomierza. W akcji zlikwidowany został komendant placówki volksdeutsch Albert Alscher, za którego Niemcy postanowili ukarać polską ludność i zarządzili odwet na więźniach z aresztu w Rozwadowie.
Albert Alscher przed podpisaniem niemieckiej volkslisty nazywał się Alfred Olszewski. Po zostaniu kolaborantem i podjęciem działalności dla niemieckiego okupanta, szybko zasłynął ze swojego brutalnego charakteru i bezwzględnego traktowania Polaków oraz Żydów. Armia Krajowa skrupulatnie gromadziła dowody i dokumentowała zbrodnie Alschera. Później gdy zapadł wyrok Polskiego Państwa Podziemnego aby zlikwidować Alschera za popełnione zbrodnie, zaplanowana została i wykonana udana akcja likwidacyjna. Niestety za akcję na posterunek i zabicie Alschera Niemcy tradycyjne szybko odpłacili się Polakom odwetem i przeprowadzili krwawą egzekucję niewinnych Polaków w Rozwadowie.
Oczami świadka

Świadkami niemieckiego odwetu w Rozwadowie byli dwaj młodzi Rozwadowianie śp. Kazimierz Jackowski i drugi nieznany chłopiec, którzy obserwowali niemiecką akcję z sąsiednich domów. Tak dzień egzekucji wspominał śp. Kazimierz Jackowski:
„Pewnego ranka, było to w październiku 1943 roku, w domu wśród starszego rodzeństwa i rodziców zauważyłem jakieś niepokojące poruszenie. O nic nie pytając, pobiegłem do Rynku. Tu nie zauważyłem, nawet przysłowiowej żywej duszy. Jedynie od strony sądu dało się słyszeć warkot ciężkich samochodów. Nie zauważony przez nikogo wpadłem do budynku „Sokoła”, gdzie mieszkała na piętrze jedna rodzina kolejarska. Wyglądając bardzo ostrożnie przez okno klatki schodowej, byłem świadkiem takiego obrazu: W uliczce pomiędzy szkołą i sądem stały samochody załadowane niemieckimi żołnierzami, uzbrojonymi w karabiny gotowe do strzału. Tych samochodów było kilka. Co jakiś czas podstawiano taki samochód uzbrojony pod frontowe drzwi sądu. Tymi samymi wyprowadzono grupę więźniów i ładowano ich na gotowy samochód. Wyprowadzani więźniowie – zakładnicy – byli boso, bez koszul tylko w samych spodniach. Ręce mieli wykręcone do tyłu i powiązane szpagatem. Ponieważ podłoga samochodu była wysoko, a więźniowie mieli ręce powiązane, więc żołnierze wrzucali ich do samochodu. Załadunków takich widziałem kilka. Jeszcze dodam, że w trakcie załadunku jednej grupy, jeden z więźniów miał na głowie białą chusteczkę. Zdarł mu tę chustę jeden z żołnierzy niemieckich i zadał mu kilka uderzeń kolbą karabinu. Mogę tylko przypuszczać, że chusteczka ta mogła być jakimś znakiem umownym z jego rodziną.
Ciekawy tego, co dzieje się dalej z wywożonymi więźniami, pobiegłem w kierunku górki koło cmentarza. Po drodze widziałem że na tym szosowym Wzniesieniu stał karabin maszynowy, a przy nim wojskowa załoga. Zza rogu dwupiętrowego budynku należącego do rodziny Krzemińskich, widziałem stojący obok stodoły p. Deca wojskowy pluton egzekucyjny. Naprzeciw w oddaleniu kilkudziesięciu metrów pod cmentarnym zboczem stali ustawieni obok siebie więźniowie w liczbie ośmiu. Mieli zawiązane oczy czarnymi chustami. Przed salwą karabinową jeden ze skazańców wzniósł okrzyk „Niech żyje Polska!”, a drugi o ile dobrze słyszałem krzyknął „Jestem Paterek z Turbi!”. Oficer stojący obok plutonu egzekucyjnego podał komendę, po czym padła salwa i ciała osunęły się na ziemię. Po salwie ten egzekucyjny oficer pobiegł z pistoletem w ręku do leżących ciał i strzałem w głowę dobijał je, rzucające się w konwulsjach, następnie pozrywał z nich łańcuszki z medalikami. Za chwilę podjechała furmanka konna, na którą załadowano pomordowanych Polaków i przewieziono do masowego dołu, który dzisiaj stanowi mogiłę zbiorową. Była to ostatnia grupa rozstrzelanych, niewinnych polskich patriotów.”
Czynności usuwania ciał wykonywali junacy. Byli to młodzi polscy chłopcy, którzy zostali przymusowo wcieleni do służby junackiej. Kiedy na miejscu egzekucji zrobiło się pusto, pluton egzekucyjny odmaszerował, ja i jeszcze jeden chłopak, którego nie znalem, pobiegliśmy na miejsce straceń. Obraz był wstrząsająco porażający. Zobaczyliśmy wielką kałużę krwi, tonące w niej łańcuszki i medaliki, moc odłamków z ludzkich czaszek oraz masę mózgu ludzkiego, który wypełniłby dużą miednicę. W tym momencie zauważyliśmy idącego oficera, który szedł od zbiorowego dołu w naszym kierunku. Był to ten sam oficer, który dowodził plutonem egzekucyjnym, dobijał rzucające się ciała ludzkie i zrywał z nich łańcuszki z medalikami. W strachu przed nim rozbiegliśmy się w różne strony. Ja pobiegłem w kierunku bramy klasztornej i tam na strychu zabudowań stajennych ukryłem się. Co w tym czasie przeżyłem, trudno opisać.” – wspominał Kazimierz Jackowski.

Miejsce pochówku
Miejsce, w którym rozkazano junakom chować zabitych jest dziś mogiłą zbiorową zamordowanych w dwóch egzekucjach w Rozwadowie i Charzewicach 19 i 20 października 1943 roku. Miejsce to znajduje się na Cmentarzu Parafialnym od strony al. Jana Pawła II. Poniżej zdjęcie Mogiły Zbiorowej zrobione tuż po wojnie z Niemcami.

Zacieranie śladów zbrodni
W 2018 roku Kazimierz Jackowski relacjonował Fundacji KEDYW, że Niemcy przed wycofaniem się z terenów Stalowej Woli próbowali zniszczyć i zatrzeć ślady zbrodni poprzez zniszczenia zbiorowej mogiły. Teren pochówku został ogrodzony przez Niemców, którzy następnie nawiercali ziemię i wpuszczali substancje chemiczne mające przyspieszyć proces rozkładania ciał zakopanych ofiar. Relację Kazimierza Jackowskiego rzeczywiście udało się potwierdzić z niemieckich źródeł Fundacji KEDYW w 2023 roku. Niemiecka akcja zacierania zbrodni nosiła kryptonim „Aktion 1005” i przeprowadzana była w wielu miejscach na terenach okupowanej Europy w celu zatarcia niemieckich zbrodni.
Akcję w Rozwadowie Niemcy przeprowadzili w 1944 roku na terenie Mogiły Zbiorowej i kilkadziesiąt metrów wokół nie. Jak podają niemieckie źródła, w miejscu gdzie Niemcy wiercili i wpuszczali substancje chemiczne znajdowało się ok. 500 ofiar. Byli tam zamordowani ww. egzekucjach oraz ofiary żydowskie z obozu pracy przymusowej dla Żydów, który znajdował się około 100 metrów na południe od cmentarza. Więcej o niemieckiej „Aktion 1005” przeczytasz TUTAJ.
Pomnik w miejscu niemieckich zbrodni
Próby zatarcia zbrodni przez Niemców poszły na marne, bo z pamięci ludzkiej nie da się wymazać tak strasznej zbrodni. Dziś na Mogile Zbiorowej zamordowanych w egzekucjach w Rozwadowie i Charzewicach stoi dwuczęściowy pomnik. W głównej części z tablicą pamiątkową spoczywają rozstrzelani w Rozwadowie. W drugiej mniejszej na przodzie spoczywa 10 z 25 osób rozstrzelanych w Charzewicach (15 zabranych zostało w 47 r. w rodzinne strony).


Cześć Ich Pamięci!
82. rocznicy egzekucji w Stalowej Woli
Od wielu lat Fundacja KEDYW wraz członkami rodzin pomordowanych i mieszkańcami miasta gromadzą się każdego 19 października aby wspólnie pamiętać o tych niemieckich zbrodniach. Więcej TUTAJ.
MW / MKDAK
Bibliografia: Archiwum Muzeum Kierownictwa Dywersji Armii Krajowej (w organizacji), zródło relacji K. Jackowskiego: Maria Rehorowska „Rozwadów nad Sanem i Charzewice w konspiracji antyniemieckiej i antysowieckiej”, Fundacja KEDYW.
© 2016-2025 MKDAK. Wszelkie Prawa zastrzeżone. Kopiowanie tekstów, zdjęć lub filmów bez zgody zabronione!
ostatnia aktualizacja 19.10.25