Narodowy Dzień Pamięci Polaków Ratujących Żydów Pod Okupacją Niemiecką

(fot. prezydent.pl)

Dziś przypada „Narodowy Dzień Pamięci Polaków Ratujących Żydów Pod Okupacją Niemiecką”. W ten dzień wspominamy m.in. niemiecki mord na bohaterskiej rodzinie Ulmów, którą Niemcy zamordowali 24 marca 1944 roku za ukrywanie Żydów.

„W hołdzie Obywatelom Polskim – bohaterom, którzy w akcie heroicznej odwagi, niebywałego męstwa, współczucia i solidarności międzyludzkiej, wierni najwyższym wartościom etycznym, nakazom chrześcijańskiego miłosierdzia i etosowi suwerennej Rzeczpospolitej Polskiej, ratowali swoich żydowskich bliźnich od Zagłady zaplanowanej i realizowanej przez niemieckich okupantów (…) dzień 24 marca ustanawia się Narodowym Dniem Pamięci Polaków Ratujących Żydów Pod Okupacją Niemiecką” – brzmi fragment tekstu ustawy ustanawiającej święto Narodowego Dnia Pamięci Polaków Ratujących Żydów Pod Okupacją Niemiecką.

Najwięcej sprawiedliwych wśród Polaków

Według danych izraelskiego Światowego Centrum Pamięci Holokaustu „Yad Vashem” to właśnie Polacy uratowali w czasie niemieckiej okupacji Europy najwięcej Żydów. Na liście „Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata” izraelskiego centrum odnotowanych jest ponad 7230 Polaków, którzy ratowali Żydów. Wśród nich są m.in. rodzina Puchalskich oraz Wołoszynów z Niska, ale to nie jedyne rodziny czy osoby, które podczas niemieckiej okupacji podjęły trud ratowania swoich współbraci Żydów z okolic Stalowej Woli.

Liczba „Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata” od lat sukcesywnie rośnie gdyż z każdym dniem odnajdywane są i notowane nowe przypadki ratowania przez Polaków ludności żydowskiej. Polska wśród innych państw na tej liście nie ma sobie równych, co Pokazuje jak mocno zaangażowali się Polacy by ratować swoich współbraci Żydów.

Ratowali w Stalowej Woli i okolicach

Tak jak w całej Polsce mieszkańcy Stalowej Woli i okolic często podejmowali się nawet całymi grupami ratowania ludności żydowskiej, za co niektórzy z nich uhonorowani zostali tytułem „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata”. Mimo upływu wielu lat od okresu II wojny światowej to wciąż odkrywane są kolejne przypadki ratowania Żydów, o których do dziś niewielu słyszało. Jeden z takich ciekawych przypadków miał miejsce w Rozwadowie, dzisiejszej dzielnicy Stalowej Woli. Ratowania żydowskiej dziewczynki podjął się spontanicznie słynący dziś ze stworzenia sztucznej epidemii tyfusu plamistego dr Eugeniusz Łazowski, lekarz rozwadowskiej NOW i AK, do którego Niemcy przynieśli znalezioną w pociągu na stacji w Rozwadowie małą dziewczynkę. Sytuację opisał dr Łazowski w swojej książce „Prywatna Wojna”. Historia małej dziewczynki pokazuje jak wiele osób często musiało być zaangażowanych by uratować przynajmniej jednego Żyda. Poniżej fragment wydarzeń opisanych przez dra Łazowskiego:

„(…) Do gabinetu wkroczyło dwóch niemieckich żandarmów z karabinami przez ramię. Przynieśli niemowlę w pieluchach. Znaleźli je w pociągu. przyszli do mnie, bo mój gabinet lekarski był w pobliżu stacji. Miałem orzec, czy to niemowlę wygląda zdrowo, grozi mu śmierć, jeśli nie udowodnię, że jest aryjskie. Z radością stwierdziłem, że to jest dziewczynka.

©Fundacja KEDYW
Dr Eugeniusz Łazowski podczas wizyty w Rozwadowie w 2000 r. (fot. Fundacja KEDYW)

W Polsce rytualne obrzezanie chłopców praktykowali jedynie Żydzi. Obrzezany chłopiec w ręku Niemca, to wyrok śmierci. Jaka jest jednak różnica pomiędzy niemowlęciem płci żeńskiej rasy aryjskiej, a rasy semickiej? Moje wykształcenie antropologiczne w tym zakresie równało się zeru. Wiedziałem tylko, że antropolodzy określają rasę na podstawie pomiarów głowy.

Zabrałem się do badania. Za pomocą miednicomierza (sprzęt ginekologiczny) zmierzyłem wszystko, co możliwe na główce tego dziecka: odległości od skroni do skroni, od policzka do policzka, od szczytu główki do bródki, od bródki do noska, od noska do ciemiączka itd. itp… Po tym powtórzyłem te pomiary za pomocą taśmy krawieckiej i w dodatku zmierzyłem kilka poziomych obwodów główki. Wyniki pomiarów pilnie zapisywałem. Sięgnąłem po najgrubszą księgę lekarską na półce. Otworzyłem na jakichś tablicach. Z powagą i namaszczeniem zacząłem układać kolumny cyfr i liczb moich pomiarów w jakieś idiotyczne wzory… Niemcy lubią dokładną robotę i mają szacunek dla nauki. Zaimponowałem im moją „abrakadabrą”.

Obliczałem i obliczałem, aż wyszła mi liczba „23” (Urodziłem się 23 grudnia i liczbę tę uważałem za szczęśliwą). Po dłuższym wstępie wyjaśniłem im znaczenie wyniku moich pomiarów. Tak zawile, że gdybym tak samo dowodził po polsku Polakom – nic by z tego nie zrozumieli. Niemcy, starsi już ludzie, poważnie kiwali głowami. Wreszcie nadszedł czas na ostateczną diagnozę:

– Dziewczynka jest czystej krwi Aryjką.

Poprosili o oświadczenie na piśmie. Napisałem: „Na podstawie mojego doświadczenia (święta prawda!) stwierdzam… itd.” Podpisałem to i opatrzyłem dwoma pieczęciami: „Ambulatorium PCK” w nagłówku i moją pieczątką osobistą pod podpisem. Żandarmi zabrali dziecko, oświadczenie i wyszli. Czy to była prowokacja? Raczej nie. Po prostu żandarmi spełnili swój obowiązek. Zanieśli niemowlę do burmistrza, niech z nimi robi, co chce.

Państwo Krzysztofiakowie, właściciele restauracji przy rynku byli bezdzietnym małżeństwem. Ku radości burmistrza, że pozbywa się kłopotu, zdecydowali zaadoptować to dziecko. Po kilku dniach odbyły się chrzciny. Dziewczynce nadano imię Teresa. Ojcem chrzestnym został pan Woźniak z Charzewic (żołnierz rozwadowskiej NOW przyp. red.) i podarował swojej chrzestnej córeczce złoty krzyżyk z łańcuszkiem. W okolicznościowym przemówieniu przyrzekł panu Walentemu Krzysztofiakowi, że jeśli się z nim co złego stanie, on zajmie się dzieckiem.

Miał wizję niedalekiej przyszłości. Walenty krzysztofiak został przez Niemców rozpoznany jako Emil Martene, uczestnik powstania śląskiego przeciwko Niemcom w 1919 roku. Został aresztowany i rozstrzelany. Woźniak dotrzymał słowa. Zawiózł Tereskę do swoich przyjaciół pod Krakowem. Przeżyła tam wojnę. Prawdziwi jej rodzice też wojnę przeżyli. Przyjechali z Izraela do Polski i po nitce do kłębka, odnaleźli swoją córkę. Miała już wtedy 6 lat. Odnaleźli także pana Woźniaka.

Znów odbyło się huczne przyjęcie, które można by nazwać „od-chrzcinami”. Woźniak nie przyjął od rodziców dziecka żadnej nagrody pieniężnej. Udowodnił, że Tereskę „finansował” sam Pan Bóg. Stworzył on Bowiem naturę i kwiaty. Ogrodnik pod Krakowem, tak samo jak Woźniak, tylko sprzedawali boskie dary, a pieniędzy starczyło im na utrzymanie rodzin i Tereski.

Dziewczynka wyjechała z rodzicami do Izraela i wzięła ze sobą, na pamiątkę, złoty krzyżyk z wyrytym napisem: „Od Józefa Woźniaka”:

O losie, dowiedziałem się od Woźniaka już w Ameryce, w 1978 roku (…).”

– dr Eugeniusz Łazowski

 

Dziś składamy cześć wszystkim tym Polakom, którzy podjęli bohaterskie działania by ratować swoich braci narażając własne życie. Cześć i Chwała Bohaterom!

 

MW

Bibliografia: Archiwum Muzeum Kierownictwa Dywersji Armii krajowej (w organizacji), Dr Eugeniusz S. Łazowski „Prywatna Wojna”.

© COPYRIGHT 2016-2024. Wszelkie Prawa zastrzeżone. Kopiowanie tekstów, zdjęć lub filmów bez zgody zabronione!

Muzeum Kierownictwa Dywersji Armii Krajowej (w organizacji)