84. rocznica pierwszego niemieckiego transportu więźniów do KL Auschwitz

© Fundacja KEDYW

Pierwszy transport więźniów prowadzony ulicami Tarnowa do stacji kolejowej w Tarnowie, który następnie wywieziony został do KL Auschwitz

14 czerwca obchodzimy „Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Niemieckich Nazistowskich Obozów Koncentracyjnych i Obozów Zagłady”. Ten dzień pamięci został uchwalony w 66. rocznicę wysłania przez Niemców pierwszego masowego transportu polskich więźniów do obozu koncentracyjnego KL Auschwitz do Oświęcimia. W tym pierwszym transporcie wywieziony został m.in. późniejszy dowódca Kedywu Armii Krajowej Obwodu Nisko–Stalowa Wola, oficer dywersji por. Stanisław Bełżyński ps. „Kret”.

Setki tysięcy Polaków zostało wywiezionych do niemieckich obozów koncentracyjnych podczas II wojny światowej, ale tylko nielicznym udało się z tych obozów wydostać żywym. Do tych nielicznych należą m.in. żołnierz AK rotmistrz Witold Pilecki oraz nasz lokalny bohater – dowódca Kedywu AK Obwodu Nisko–Stalowa Wola Stanisław Bełżyński ps. „Kret”.

Stanisław Bełżyński aresztowany został przez Niemców 18 maja 1940 roku w Nisku (woj. podkarpackie). Następnie przewieziony został i osadzony w więzieniu w Tarnowie (woj. małopolskie). Do niemieckiego obozu koncentracyjnego KL Auschwitz Stanisław Bełżyński trafił słynnym dziś, pierwszym transportem wysłanym z Tarnowa 14 czerwca 1940 roku. Po przybyciu do KL Auschwitz został oznaczony numerem obozowym 581.

Zdjęcie obozowe Stanisława Bełżyńskiego w KL Auschwitz (fot. Archiwum Muzeum Auschwitz)

W KL Auschwitz Stanisław Bełżyński spędził prawie półtorej roku. W 1941 roku dzięki staraniom matki, która powołując się na zasługi swojego męża lekarza i dyrektora szpitala, ubłagała zwolnienie syna z obozu. Ojcu Stanisława Bełżyńskiego zawdzięczało życie i zdrowie wielu niemieckich żołnierzy, których leczył w okresie I wojny światowej. Dzięki zasługom ojca Niemcy zgodzili się uwolnić Stanisława Bełżyńskiego 24 listopada 1941 roku i wkrótce powrócił do rodziny do Niska.

Powrót Stanisława Bełżyńskiego wspominała sąsiadka Stefania Pawlik-Buderawska w następujący sposób:

„Po aresztowaniu Bełżyńskiego, jego żona Krystyna z dwojgiem małych dzieci mieszkała po sąsiedzku u p. Gazdowej. Tam mieszkali, ale wyżywienie i opieka nad dziećmi należała do nas. Zostali wysiedleni, a raczej wyrzuceni z mieszkania w Poznaniu (   )…., cały ich dobytek mieścił się w dwóch walizkach i to składał się z książek. Byli bardzo sympatyczni, grzeczni, kulturalni, nigdy na swój los nie narzekali, nigdy o nic nie prosili, a gdy dzieliliśmy się z nimi wszystkim, czym mogliśmy – przyjmowali z wdzięcznością.

Stanisław Bełżyński niespodziewanie zjawił się w dzień św. Mikołaja w grudniu 1941 roku, kiedy paczuszki przygotowane przez moją Mamę dla wszystkich i dla p. Krystyny i jej dzieci, już zostały rozdzielone. Pamiętam, że każdy z nas oddawał część łakoci dla p. Stanisława, okropnie wychudzonego, wygłodniałego.

Wrócił z Oświęcimia, ale nie chciał ujawnić, jakim sposobem. Pamiętam również, że mój Ojciec zwrócił się do Bełżyńskiego, aby opowiedział, jak tam jest w obozie, w Oświęcimiu. Zapytany odpowiedział: Cokolwiek powiem – nie uwierzycie, więc proszę nie pytać. Jedno jest tylko pewne, że Niemcy już mnie żywego nie dostaną.

„Stach” – jak nazywali go koledzy i rodzina, dotrzymał słowa. Nie dał się Niemcom żywy, zginął równe cztery lata po aresztowania w Nisku, 18 maja 1944 roku osłaniając swoich żołnierzy podczas niemieckiej obławy na bazę Kedywu Armii Krajowej w Rozwadowie (obecnie powstające Muzeum Kedywu).

Podczas niemieckiej obławy na Kedyw, Stanisław Bełżyński ps. „Kret” wydostał się na zewnątrz i podjął próbę przebicia się przez dworzec kolejowy mieszczący się naprzeciwko konspiracyjnej bazy Kedywu. Kret wybrał drogę przez stację kolejową aby odwrócić uwagę Niemców, gdyż za nim przez okna dawnego kina gdzie ulokowana była baza Kedywu próbowali wydostać się jego żołnierze. Tuż za torami dworca, który udało się pokonać zauważyli go niemieccy żołnierze z pociągu, który stał na bocznicy stacji. Niemcy widząc biegnącą osobę z bronią zaczęli do niego strzelać i Stanisław Bełżyński zginął na miejscu.

Stanisław Bełżyński nie był jedynym więźniem z okolic Stalowej Woli, który znalazł się w pierwszym transporcie do niemieckiego obozu KL Auschwitz. Razem z Bełżyńskim jechało kilku więźniów aresztowanych wcześniej w Charzewicach, Rozwadowie, Nisku i okolicznych miejscowościach. Większość z nich zginęła w obozie.

 

MW / MKDAK

© COPYRIGHT 2016-2024 Muzeum Kedywu. Wszelkie Prawa zastrzeżone. Kopiowanie tekstów, zdjęć lub filmów bez zgody zabronione!