85 lat temu Niemcy wysłali pierwszy transport polskich więźniów do KL Auschwitz

Niemcy prowadzący grupę polskich więźniów ulicami Tarnowa do stacji kolejowej, którzy tworzyli pierwszy transport więźniów do KL Auschwitz
14 czerwca obchodzić będziemy Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Niemieckich Nazistowskich Obozów Koncentracyjnych i Obozów Zagłady. Ten dzień pamięci uchwalony został w 66. rocznicę wysłania przez Niemców pierwszego masowego transportu polskich więźniów do obozu koncentracyjnego KL Auschwitz. Przyjazd pierwszego transportu polskich więźniów zapoczątkował działalność obozu masowej zagłady w Oświęcimiu (woj. małopolskie). Tym pierwszym transportem do Auschwitz trafił także nasz bohater i późniejszy dowódca Kedywu Armii Krajowej Obwodu Nisko-Stalowa Wola – oficer dywersji por. Stanisław Bełżyński ps. „Kret”.
Setki tysięcy Polaków trafiło do niemieckich obozów koncentracyjnych podczas II wojny światowej ale tylko nielicznym udało się z tych obozów wydostać żywym. Wśród tych nielicznych byli bohaterowie antyniemieckiej konspiracji jak rotmistrz Witold Pilecki czy nasz lokalny bohater – dowódca Kedywu AK Obwodu Nisko-Stalowa Wola Stanisław Bełżyński ps. „Kret”.
Nasz bohater Stanisław Bełżyński aresztowany został przez Niemców 18 maja 1940 roku w Nisku (woj. podkarpackie) w ramach niemieckiej akcji AB. Wkrótce po tym przewieziony został i osadzony w więzieniu w Tarnowie (woj. małopolskie). Do niemieckiego obozu koncentracyjnego KL Auschwitz Stanisław Bełżyński trafił słynnym pierwszym transportem, który Niemcy wysłali z Tarnowa 14 czerwca 1940 roku. Transport ten następnie przybył do Oświęcimia gdzie Niemcy rozpoczynali działalność obozu zagłady pod nazwą KL Auschwitz. Po przybyciu do obozu Stanisław Bełżyński został sfotografowany i oznaczony tatuażem z numerem obozowym 581.

W KL Auschwitz Stanisław Bełżyński spędził prawie półtorej roku. W 1941 roku dzięki staraniom matki, która powołując się na zasługi swojego męża lekarza i dyrektora szpitala, ubłagała zwolnienie syna z obozu. Ojcu Stanisława Bełżyńskiego zawdzięczało życie i zdrowie wielu niemieckich żołnierzy, których leczył w okresie I wojny światowej. Dzięki zasługom ojca, matce udało się przebłagać Niemców i tak zgodzili się oni uwolnić Stanisława Bełżyńskiego. Zdruzgotany i na skraju wykończenia Stanisław powrócił 24 listopada 1941 roku do rodziny do Niska. Powrót Stanisława Bełżyńskiego wspominała po wojnie sąsiadka Stefania Pawlik-Buderawska w następujący sposób:
„Po aresztowaniu Bełżyńskiego, jego żona Krystyna z dwojgiem małych dzieci mieszkała po sąsiedzku u p. Gazdowej. Tam mieszkali, ale wyżywienie i opieka nad dziećmi należała do nas. Zostali wysiedleni, a raczej wyrzuceni z mieszkania w Poznaniu ( )…., cały ich dobytek mieścił się w dwóch walizkach i to składał się z książek. Byli bardzo sympatyczni, grzeczni, kulturalni, nigdy na swój los nie narzekali, nigdy o nic nie prosili, a gdy dzieliliśmy się z nimi wszystkim, czym mogliśmy – przyjmowali z wdzięcznością.
Stanisław Bełżyński niespodziewanie zjawił się w dzień św. Mikołaja w grudniu 1941 roku, kiedy paczuszki przygotowane przez moją Mamę dla wszystkich i dla p. Krystyny i jej dzieci, już zostały rozdzielone. Pamiętam, że każdy z nas oddawał część łakoci dla p. Stanisława, okropnie wychudzonego, wygłodniałego.
Wrócił z Oświęcimia, ale nie chciał ujawnić, jakim sposobem. Pamiętam również, że mój Ojciec zwrócił się do Bełżyńskiego, aby opowiedział, jak tam jest w obozie, w Oświęcimiu. Zapytany odpowiedział: Cokolwiek powiem – nie uwierzycie, więc proszę nie pytać. Jedno jest tylko pewne, że Niemcy już mnie żywego nie dostaną.
„Stach” jak nazywali go koledzy i członkowie najbliższej rodziny, dotrzymał słowa. Nie dał się Niemcom żywy. Stach zginął 18 maja 1944 roku, równe cztery lata co do dnia od aresztowania w Nisku. Stach zginął osłaniając swoich żołnierzy podczas niemieckiej obławy na bazę Kedywu Armii Krajowej w Rozwadowie (obecnie powstające Muzeum Kedywu). Podczas tej obławy Stanisław Bełżyński „Kret” wydostał się na zewnątrz i podjął próbę przebicia się przez dworzec kolejowy mieszczący się naprzeciwko konspiracyjnej bazy Kedywu. Kret wybrał drogę przez stację kolejową aby odwrócić uwagę Niemców. Chciał on zza rogu dworca oddać strzały do Niemców, aby w ten sposób umożliwić w tym czasie ucieczkę swoim żołnierzom, którzy próbowali wydostać się z okrążenia przez okno z budynku. Niestety gdy po oddaniu strzałów próbował przebiec przez stację, tuż za torami dworca zauważyli go z pociągu stojącego na bocznicy niemieccy żołnierze. Niemcy widząc osobę z bronią zaczęli od razu strzelać. Stanisław Bełżyński zginął tuż za torami trafiony niemieckim pociskiem.
Stanisław Bełżyński nie był jedynym więźniem z okolic Stalowej Woli, który znalazł się w pierwszym transporcie do niemieckiego obozu KL Auschwitz. Razem z Bełżyńskim jechało kilku więźniów aresztowanych wcześniej w Charzewicach, Rozwadowie, Nisku i okolicznych miejscowościach. Większość z nich zginęła w obozie.
MW / MKDAK
© 2016-2025 MKDAK. Wszelkie Prawa zastrzeżone. Kopiowanie tekstów, zdjęć lub filmów bez zgody zabronione!