21 lipca 1942 r. Niemcy realizując plan „Ostatecznego Rozwiązania Kwestii Żydowskiej” likwidują Żydów w Rozwadowie

Rozwadowscy Żydzi przed Ratuszem na Rynku w ’39 r. podczas pierwszej niemieckiej akcji wypędzenia z miasta (fot. zbiory Karola Karbarza)
Latem 1942 roku na terenie okupowanej Polski Niemcy przystąpili do wykonania tzw. akcji „Reinhardt” w ramach planu „Ostatecznego Rozwiązania Kwestii Żydowskiej”. Niemiecki plan zakładał rozpoczęcie masowej eksterminacji Żydów w Generalnym Gubernatorstwie (okupowanej Polsce) w specjalnie przygotowanych obozach zagłady w Bełżcu, Sobiborze i Treblince.
Niemiecki plan „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” ( niem. „Endlösung der Judenfrage”), który zatwierdzony został w styczniu 1942 roku przez niemieckie władze podczas tzw. Konferencji w Wannsee koło Berlina, zakładał początkowo kompletne wymordowanie Żydów w Polsce poprzez eksterminację w obozach zagłady i później szerzej w Europie obejmując europejskich Żydów. Plan rozwiązania „kwestii żydowskiej” był częścią szerszego głównego planu „Generalplan Ost” zakładającego wynarodowienie ziem wschodnich, aby później wdrożyć kolejny plan „germanizacyjny” mający na celu zaludnienie tereny Polski i później szerzej tereny wschodniej Europy etnicznymi Niemcami.
Akcja „Reinhardt” w Rozwadowie
Dnia 21 lipca 1942 roku w miasteczku Rozwadów (obecnie historycznej dzielnicy Stalowej Woli w woj. podkarpackim) jak i w innych na terenie Generalnej Gubernii, Niemcy przystąpili do realizacji akcji „Reinhardt” w ramach ww. planu likwidacji Żydów. Dzień przed akcją Niemcy rozplakatowali w mieście obwieszczenie, które rozkazywało wszystkim Żydzom stawić się 21 lipca na środku Rynku. Następnego dnia Niemcy po zgromadzeniu Żydów w Rynku rozpoczęli kilkugodzinną akcję selekcjonowania, wywożenia i mordowania rozwadowskich Żydów. Wszystkich młodych i zdolnych Niemcy wymaszerowali na pobliską stację kolejową i załadowali ich do bydlęcych wagonów, które wysłane zostały do obozu zagłady w Bełżcu. Tam wszyscy zginęli.
Akcja oczami świadka
Dramatyczne wydarzenia z 21 lipca 1942 roku opisał świadek wydarzeń, lekarz rozwadowskiej konspiracji dr Eugeniusz Łazowski ps. „Leszcz”, który ze swoją żoną oraz jego pielęgniarką Marią Jackowską obserwowali przebieg wydarzeń na Rynku z okna swojego gabinetu (obecnie Rynek 23):
Nadszedł dzień 21 lipca 1942 roku. Do miasta zjechała żandarmeria niemiecka. Ogłoszono, że wszyscy Żydzi mają się zebrać na rynku. Wolno im wziąć ze sobą tylko tyle rzeczy, ile mogą udźwignąć.
Wychodzili ze swych mieszkań całymi rodzinami. Mężczyźni z tobołkami, młode kobiety z dziećmi, wychodzili starcy. Aż dziwno było, że tyle ludności żydowskiej znajdywało się w mieście. Wszystko to działo się pod naszymi oknami. Choć okna były zamknięte, słychać było niemieckie wrzaskliwe komendy i poganiania. Bili ludzi i kopali, zabijali tych, którzy upadli na ziemię.
Zgrają katów kierował mój były pacjent z „kawalerską chorobą”. Poznałem go i przypomniałem sobie nazwisko – Nowak. Wydawało się, że palcem, wśród tłumu, wskazuje siwe głowy i siwe brody, tym „palcem” była lufa rewolweru – pak – pak kończy się życie człowieka. Spostrzegł młodą Żydówkę z dzieckiem w wózku. Starała się ukryć w tłumie. Dobiegł do niej, kopnął wózek, dziecko wypadło na bruk. Obcasem zmiażdżył główkę dziecka…. Zbyt daleko to było, abym coś mógł usłyszeć, ale odczułem zgrzyt tego miażdżenia we własnej głowie…Niektórzy żandarmi nie strzelali, a kolbami karabinów rozbijali głowy starców i dzieci…
Zahipnotyzowani grozą patrzyliśmy, zza firanki na to, co się dzieje. Murka (Maria żona dr Łazowskiego, przyp. red.) i pani Maria osunęły się na kolana – „Wieczny odpoczynek racz im dać Panie…” – słyszałem szept ich modlitwy wśród strzałów – pak, pak, pak…, jak klaśnięcia rąk.
Patrzyłem na żandarma – pacjenta. Wypatrywał w tłumie stare kobiety i starych mężczyzn, szukał także małych dzieci, aby je zabić. Wydawało mi się, że jeszcze słyszę głos: – „Gdyby doktor wiedział, co robiłem, to by mnie zabił”. (dr Łazowski przypomina sobie wcześniejszą rozmowę podczas wizyty Nowaka w jego gabinecie).
Gdyby nie pojedyncze strzały i poganiania, panowałaby cisza. Nie było słychać płaczu, jęków, narzekań, choćby nawet przekleństw lub histerycznej reakcji matek, którym zabijano dzieci. Nie było żadnego odruchu samoobrony…Szli ku stacji (kolejowej) pod hipnozą terroru… Przeszli.
Na rynku pojawiły się wozy. Kilku młodszym Żydom kazano na te wozy załadować zwłoki pomordowanych.
Wozy odjechały. Zapadła cisza na rynku, ale przerywana pojedynczymi strzałami. To Niemcy zabijali po domach starców, którzy usiłowali się ukryć. Ostatni strzał usłyszałem tuż za naszym ogrodem. Patriarcha, mój pacjent, został zastrzelony w łóżku. – pisał w swoich wspomnieniach po wojnie dr Eugeniusz Łazowski ps. „Leszcz”.
Czyszczenie miasta
W czasie gdy niemieckie wojsko selekcjonowało Żydów na Rynku, do domów otaczających Rynek i sąsiadujące uliczki rozesłane zostały patrole za tymi którzy o własnych siłach nie mogli stawić się w Rynku. Wszędzie gdzie Niemcy napotkali starszych lub niezdolnych mordowali ich na miejscu w ich domach.
Do oczyszczenia Rynku i miasta z pomordowanych Żydów Niemcy wyznaczyli grupę tzw. „junaków”. Grupa ta składała się z młodych Polaków wykorzystywanych przymusowo do różnych zadań. W czasie akcji ciała zamordowanych Żydów junacy przewozili furmanką za stację kolejową gdzie zakopani zostali w zbiorowym dole. Miejsce to było prawdopodobnie w obrębie zlikwidowanego wcześniej przez Niemców Cmentarza Żydowskiego, którego część pozostała niezabudowana.
Po tej zbrodniczej akcji nie było już Żydów na ulicach Rozwadowa do końca niemieckiej okupacji. Z zachowanych relacji wiemy, że kilku osobom udało się skryć dzięki pomocy Polaków. Uratowane zostało też przynajmniej jedno dziecko, które przetrwało w Polskiej rodzinie. Ci którzy zdołali się bezpiecznie ukryć i przeżyć dzień akcji wkrótce opuścili Rozwadów. Tylko kilka Żydów powróciło po wojnie do Rozwadowa, ale żaden z nich nie pozostał na dłużej. Dziś w Rozwadowie nie ma ani jednej żydowskiej rodziny.
Likwidacja volksdeutscha Nowaka
Wspomniany wyżej przez dra Łazowskiego volksdeutsch Nowak był funkcjonariuszem Gestapo w Stalowej Woli. W Stalowej Woli i Rozwadowie słynął z nękania Polaków i Żydów. Za swoje zbrodnie był poszukiwany przez AK, za co w końcu zapłacił życiem. Latem 1943 roku Nowak został rozpoznany i schwytany przez żołnierzy z placówki AK w pobliskim Ulanowie po czym następnie przetransportowany został do oddziału leśnego NOW-AK „Ojca Jana” Franciszka Przysiężniak. Tam w obozie oddziału „Ojca Jana” został osądzony i za popełnione zbrodnie w imieniu Polskiego Państwa Podziemnego został zlikwidowany poprzez powieszenie na drzewie.
Losy rozwadowskich Żydów
O losach rozwadowskich Żydów opowiada film Dionizego Garbacza emitowany w stalowowolskiej TVK Stella w 2014 roku. W filmie pojawia się zmarły były mieszkaniec Stalowej Woli śp. Kazimierz Jackowski i prywatnie brat Marii Jackowskiej (pielęgniarki dra Łazowskiego), który również był świadkiem tragicznych wydarzeń 21 lipca 1942 roku w Rozwadowie.
Pomnik upamiętniający wydarzenia
74 lata po niemieckiej akcji w Rozwadowie zamordowani przez Niemców rozwadowscy Żydzi zostali w Rozwadowie upamiętnieni. 12 czerwca 2016 roku zostali oni uhonorowani pomnikiem, który ufundowało Miasto Stalowa Wola. Pomnik w kształcie wielkiego głazu stoi na rozwadowskim Rynku w pobliżu okien dawnego gabinetu i mieszkania doktora Łazowskiego.

Cześć Ich Pamięci!
MW / MKDAK
Bibliografia: Archiwum Muzeum Kierownictwa Dywersji Armii Krajowej (w organizacji), Dr Eugeniusz Łazowski „Prywatna Wojna”, relacja Franciszka Wojtyło ps. „Kruk”.
© 2016-2025 MKDAK. Wszelkie Prawa zastrzeżone. Kopiowanie tekstów, zdjęć lub filmów bez zgody zabronione!