1 sierpnia 1944 r. w godzinę „W” do Stalowej Woli wkroczyła sowiecka Armia Czerwona

Płonący Ratusz w Rozwadowie, po walkach Niemców z sowiecką Armią Czerwoną 2 sierpnia 1944 r. (fot. zbiory Karola Karbarza)
Gdy 1 sierpnia 1944 roku w godzinę „W” w Warszawie AK rozpoczynało Powstanie Warszawskie, w tym czasie o godz. 17.00 do Stalowej Woli (woj. podkarpackie) wkroczyły pierwsze oddziały sowieckiej Armii Czerwonej. W rejonie ulic Mickiewicza i Staszica doszło do pierwszych starć Sowietów z zaskoczonymi Niemcami. Walki przeszły przez miasto i przesunęły się do Rozwadowa, gdzie następnego dnia w wyniku ostrej walki spłonęło kilka zabudowań oraz Ratusz na Rynku.

Wydarzenia z 1 sierpnia 1944 roku odnotowali w powojennych relacjach żołnierze stalowowolskiej i rozwadowskiej AK, m.in. kapelan NOW i AK ks. Józef Skoczyński ps. „Juliusz” oraz lekarz NOW i AK dr Eugeniusz Łazowski ps. „Leszcz”. Tak wspominał ostatnie momenty niemieckiej okupacji ks. Józef Skoczyński:
1 sierpnia o godz. 5 po południu usłyszeliśmy gęste strzały karabinowe, zdziwienie było wielkie, gdy okazało się, że to Sowieci nadchodzą od południa, a nie od wschodu. Po 1-1/2 godzinnym strzelaniu wszedł większy patrol do Stalowej Woli i Pława (dziś dzielnicy Stalowej Woli przyp. red.), nie zbliżając się jednak ku bunkrom, nad San, gdzie uciekali zaskoczeni Niemcy. Okazało się, że większy jeszcze patrol zajął też i Rozwadów, także od południowego zachodu (dokładnie od nowego cmentarza) – (Cmentarz Komunalny, przyp. red.). Na ogół ludzie przyjęli życzliwie Sowietów jako wyzwolicieli spod buta pruskiego. Poszła w ruch wódka, a nawet kwiaty.
Kto orientował się w sytuacji, nie widział jeszcze powodów do radości, bo przecież Nisko aż po Rudnik zajęte było przez Niemców i w ten sposób stwarzał się mały kocioł, co groziło ludności silniejszym natężeniem walk na naszym terenie. Niemcy zaczęli myśleć o obronie, która mogła wiele kosztować, zwłaszcza że zamierzali spalić dla odsłonięcia sobie terenu Swoły (dziś dzielnicy Stalowej Woli przyp. red.), przysiółek Pława położony koło Elektrowni. Nie stało się to tylko na skutek szybkiego rozwoju sytuacji. Musieli się śpieszyć, aby prawdziwie okrążenie nie nastąpiło.

Od 7 godziny wieczorem zaczynają gać armaty od strony Niska, zapowiadając zbliżanie się Niemców. Z początku pojedyncze, przechodzą one w gęsty obstrzał około 10 godz. wieczór. Sowieci zastawiwszy za szosą od strony Pława małe patrole, usadowili się po drugiej stronie szosy od Stalowej Woli (rejon dzisiejszego Kina Ballada), czekając na przeprawę Niemców właśnie od Elektrowni, poprzedzani czołgami. Miotacze nie dopuściły ich jednak ponad początek Pława. Cofnęli się więc ku „Dyrektorskiej” (rejon dzisiejszych ulic Narutowicza, Mickiewicza), a nie znalazłszy innej drogi około północy zaczynają się przebijać. Trwało to do 7 rano. Jeśli przez samo Pławo udało się im przejść bez strat prawie, dotkliwie razy otrzymali pod Rozwadowem. Na górce (rejon ulic Jana Pawła II i Chopina) znaleziono potem kilkudziesięciu zabitych i rannych, wiele materiału strzaskanego, a nawet armaty i broń. O godz. 8 rano 2 sierpnia nie tylko Stalowa Wola, ale i Rozwadów z Charzewicami znalazły się w rękach sowieckich.
– wspominał ks. Józef Skoczyński ps. „Juliusz”

Walki w Rozwadowie i okolicach
Do ostrzejszych walk doszło w rejonie Rozwadowa i Charzewic (obecnie dzielnic Stalowej Woli). Mówi o tym sprawozdanie rozwadowskiej placówki AK „Wilcze Łyko” z początku sierpnia 1944 roku, w którym pisano:
Wypadki toczą się szybko, wojska niemieckie w większych grupach wycofują się, dochodzą do nas wieści, że wojska Armii Czerwonej są już blisko, w Nisku. Dnia 01.08.44 r. o godz. 17:00 wkraczają patrole Armii Czerwonej do Rozwadowa i Charzewic. Po krótkiej walce Niemcy wycofali się z terenu Charzewic. Wieczorem tegoż dnia Niemcy kontratakują odzyskując nieco terenu…. Między 2-gą a 4-tą godziną dnia następnego dochodzi do walki na terenie Pławo-Rozwadów i Charzewice. Duża grupa niemieckich wojsk, otoczona w rejonie Niska, przebija się przez pierścień sowieckich wojsk. W walce trwającej 8 godzin Niemcy na placu boju zostawili około 300 zabitych. D-cy załogi Charzewice, Zagłoba (Rudolf Golik) i Lipiński (Bronisław Laba), wraz ze swoimi ludźmi udają się na pobojowisko celem zdobycia broni. Zdobytą broń zakonserwowano i ukryto. Dnia 3 VIII 44 roku Brzezina (Kazimierz Moskal) zarządza zebranie d-ców załóg (…) Brzezina wydaje rozkaz d-com załóg, by zachowali nadal konspirację oddziałów, a w stosunku do Armii Czerwonej poprawne bierne zachowanie się.”
Wydarzenia pierwszych dni sierpnia 1944 roku odnotował także dr Eugeniusz Łazowski ps. „Leszcz” lekarz rozwadowskiej NOW i AK, który relacjonował je tak:

W Stalowej Woli, na ulicach, pojawiły się biało-czerwone flagi wywieszone przez polskich komunistów na rozkaz sowieckich politruków. Był to tragiczny symbol fałszywej niepodległości. Pomimo tego wydawało mi się, że nic mi bezpośrednio nie grozi i – spaliłem w piecu mój „amulet”, kapsułkę cyjanku.
Z lasów wyszli partyzanci. Nieopatrznie spytałem jednego z nich o oddział „Ojca Jana”. – Ten faszystowski bandyta na niemieckiej służbie i jego ludzie jeszcze się ukrywają, ale my ich wyłapiemy… – i spojrzał na mnie badawczo. Odszedłem.
Wkrótce został aresztowany i zamordowany w tarnobrzeskim więzieniu książę Jerzy Lubomirski. Aresztowano także Józka Wożniaka (dyrektor ogrodnictwa w majątku Lubomirskich. Obydwaj członkowie NOW, przyp. red.). Wielu z naszych znajomych i ludzi podziemia ukryło się. Postanowiłem zniknąć z okolicy. Przestali aresztować i więzić nas Niemcy, zaczęli polscy komuniści. Skończyła się okupacja niemiecka, rozpoczęła się sowiecka za pośrednictwem niby „rządu polskiego” pod nazwą „Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego” (PKWN), złożonego z komunistów i stworzonego przez władze sowieckie.
Wśród gruzów Warszawy ocalał Zamek Ujazdowski, symbol polskości. Kazał go zburzyć znany „zamordysta”, czołowy członek partii komunistycznej w Polsce Ludowej, Kazimierz Witaszewski, zwany „Gazrurką”.
Rozkaz wykonano.
– pisał dr Eugeniusz Łazowski ps. „Leszcz”
Powitanie „wyzwolicieli”
Gdy walki na terenie miasta ustały i podjeżdżały kolejne sowieckie tabory, „niektórzy przyjmowali Sowietów jako wyzwolicieli częstowano ich wódką, a nawet wręczano im kwiaty” – wspominał ks. Skoczyński. Za taborami wojsk sowieckich szły duże tabory NKWD, które od pierwszych dni rozpoczęły polowanie na żołnierzy polskiego podziemia, bo z góry chcieli zlikwidować wszelki opór wobec nowej władzy, którą zamierzali zainstalować przy pomocy polskich komunistów. Niektórzy przeczuwali, że być może nadchodzi kolejna nowa okupacja. Na pewno jednak niewielu się spodziewało, że jeśli się tak stanie to, że będzie to trwać kolejne 45 lat.
Komunistyczne kłamstwa
Po zajęciu Polski, w czasach sowieckiej okupacji, sowieciarze z PPR i później PZPR przez dekady wpajali Polakom narrację o sowieckim wyzwoleniu. Narracja jaką forsowali sowiecko-polscy politrucy w Stalowej Woli możemy przeczytać w zachowanym poniżej artykule z gazety „Socjalistyczne Tempo”:

Brak woli czy celowe działanie?
Dziś mimo upływu 36 lat od upadku komunizmu, z powodu braku dekomunizacji i odcięcia komunistycznej pępowiny, rodzi się szereg patologii w społeczeństwie dotyczących przebiegu najnowszej historii. Wielu dawnych komunistów wciąż zaciekle broni tamtej narracji, a Państwo polskie wciąż tkwi w dualizmie historycznym, bez koncepcji i planu rozwiązania tego problemu.
MW / MKDAK
Bibliografia: Archiwum Muzeum Kierownictwa Dywersji Armii krajowej (w organizacji), Eugeniusz Łazowski „Prywatna Wojna”, Dionizy Garbacz „Brunatne Lata”.
© 2016-2025. Wszelkie Prawa zastrzeżone. Kopiowanie tekstów, zdjęć lub filmów bez zgody zabronione!