6 kwietnia 1913 r. urodził się Józef Grodecki ps. „Lech” – żołnierz wywiadu strategicznego AK „Wschód”

Józef Grodecki ps. „Lech”

ur. 6 kwietnia 1913 r. – zm. 27 stycznia 1988 r.
Żołnierz Wojska Polskiego / wrzesień ’39
Żołnierz wywiadu „Wschód” AK Rozwadów


Józef Grodecki urodził się 6 kwietnia 1913 r. w Rozwadowie. Ukończył Trzyletnią Szkołę Handlową T.S.Z. w Rozwadowie. Po ukończeniu T.S.Z. na krótko pracował w rozwadowskim katolickim Zakładzie Obrazowniczo Galanteryjnym u Pawła Stojowskiego, po którym powrócił z powrotem do rozwadowskiej „handlówki” i podjął tam pracę sekretarza. Tuż przed kampanią wrześniową złożył egzamin przed komisją DOKP Lwów z dziedziny telegraficznej.

Służba w wojsku

Służbę wojskową odbył w 51 pułku piechoty w Brzeżanach. W 1936 r. zaczął pracę w Straży Ochrony Kolei. Od września tego roku podjął pracę na stacji PKP w Jarosławiu. W lipcu 1939 r. został powołany na ćwiczenia wojskowe do 3 pułku piechoty Legionu w Jarosławiu z przydziałem do kancelarii pułkowej, a w sierpniu 1939 r. do pracy przy mobilizacji. Gdy zbliżał się niemiecki front do rzeki San, utworzone zostały z pozostałego wojska w koszarach kompanie i wycofane za San. Kilkakrotnie przy wycofywaniu się w lasy Józef Grodecki brał udział w walkach przeciwko wojskom niemieckim. Tak wspominał te dni:

Z końcem września 1939 r. w okolicach Złoczowa zostaliśmy rozbrojeni przez wojska radzieckie. Spoza okrążenia wyszedłem i po dojechaniu rowerem do stacji kolejowej, pociągiem dostałem się do Lwowa. Tam zgłosiłem się do obrony miasta, ale powtórnie zostałem rozbrojony przez Rosjan. Z dwoma cywilami ze Śląska przeszedłem linie frontu niemieckiego i rowerem dojechałem w okolice Przemyśla. Tam zatrzymany przez Niemców zamiast zgłosić się do obozu jenieckiego, zmieniłem ubranie na cywilne i doszedłem już pieszo do Jarosławia z końcem września 1939 r.

W Jarosławiu zgłosiłem się do pracy na kolei, gdzie przydzielony zostałem do drużyny przetokowej. Podczas wykonywania pracy zgodnie z poleceniem, w połowie października 1939 r. przy formowaniu pociągu dla wojska, w nocy około godziny 22:00 wykoleiło się kilka wagonów z tego transportu. Niemcy uznali to za celową robotę, zamknęli nas w piwnicy pod ochroną wojskową z tym, że rano dnia następnego zostaniemy tam w dole obok stacji Munina rozstrzelani. Dnia następnego przyjechał kolejarz niemiecki i po przesłuchaniu nas uchylił tę decyzję. W 1940 r. na własną prośbę zostałem przeniesiony do Rozwadowa i przydzielony do pracy w telegrafie, a następnie powierzono mi czynności dyżurnego ruchu. W Rozwadowie jak prawie każdy dyżurny ruchu przystąpiłem do pracy konspiracyjnej.

– Józef Grodecki

 

©Fundacja KEDYW
Józef Grodeck ps. „Lech” (z teczką) na stacji PKP – Rozwadów. (fot. Maria Rehorowska)

Praca konspiracyjna

Po powrocie do Rozwadowa Józef Grodecki nawiązał kontakt z członkami siatki wywiadu strategicznego Armii Krajowej o krypt. „Wschód”, który działał na terenie Rozwadowa, Tarnobrzega i Sandomierza i miał swój punk kontaktowy w Rozwadowie w sklepie zegarmistrza Eryka Kandziory, żołnierza siatki wywiadu. Wkrótce też, nawiązał kontakt z Wacławem Górskim ps. „Żmuda” ze stalowowolskiej AK odpowiedzialnym za wywiad na terenie Centralnego Okręgu Przemysłowego (COP) i obwodu Nisko – Stalowa Wola AK. Wkrótce nawiązali kontakty i Wacław Górski zaczął przekazywać meldunki odnośnie pracy Zakładów Południowych w Stalowej Woli do siatki „wschód”, która posiadała stałą łączność z Komendą Okręgu w Krakowie. Rolą Józefa Grodeckiego było uzyskiwanie wszelkich wiadomości dotyczących transportów wojskowych na linii Rozwadów – Przeworsk. Poniżej fragment ze wspomnień z pracy konspiracyjnej Józefa Grodeckiego:

Było to w roku 1943. pełniłem służbę dyżurnego ruchu na Stacji Rozwadów położonej w odległości jednego kilometra od rzeki San. Był spokojny wieczór letni, gdy niemiecki dyspozytor zapowiedział zbliżanie się pociągu z jeńcami radzieckimi. Uprzedził, że pociąg ma pierwszeństwo przed innymi pociągami, nie należy zbliżać się do pociągu, gdyż obawiamy się buntu ze strony jeńców, będzie użyta broń. Pociąg jak najszybciej wysłać w dalszą drogę.

Od strony Lublina w tym czasie zbliżał się pociąg osobowy, więc przygotowałem wjazd dla pociągu osobowego, a transport z jeńcami zatrzymałem przed semaforem od strony Przeworska. Wykorzystali to jeńcy i przez wyjęte deski w wagonie wyskoczyli na zewnątrz. Uciekło około 40 osób, jak zapowiadali konwojenci transportu. Wycofali się do końca pociągu, przeszli szybko drogę i nierozpoznani oddalili się w kierunku wschodnim, ominęli lasek i poszli w kierunku Sanu na tak zwaną plażę pławską. Za rzeką San na pewno udali się w Lasy Janowskie, gdzie nie brakowało partyzantek polskich i radzieckich.

Wszystkie okna i drzwi wagonów w transporcie były zadrutowane drutem kolczastym, by utrudnić ucieczkę z wagonów. Według zapowiedzi przez niemieckiego dyspozytora ruchu, transport z jeńcami był przeznaczony do stacji Szczecin i tam do wytopienia w morzu.

©Fundacja KEDYW
Meldunek Józefa Grodeckeigo ps. „Lech” (fot. Maria Rehorowska)

Inny przykład naszej pracy konspiracyjnej. Było to zapewne w roku 1942. Maszynista na parowozie przetokowym ob. Kołoszkin poprosił dyżurnego, by mógł chwilę odpocząć. Gdy pociąg urlopowy załadowany wojskiem niemieckim wyjeżdżał ze stacji  Rozwadów, maszynista Kołoszkin wysłał swego palacza do stołówki, a sam w tym czasie uruchomił parowóz przetokowy, wyskoczył z niego w biegu, a parowóz obok nastawni uderzył we wspomniany pociąg z niemieckimi urlopowiczami. Parowóz oraz pięć wagonów wykoleiło się, zostały zniszczone tory i zwrotnice. Przerwa w ruchu trwała wiele godzin. Maszynista Kołoszkin Aleksander zbiegł i jak jest mi wiadomo, przeszedł linię frontu i podążył w kierunku Zdołbunowa, skąd pochodził.

Jako dyżurny ruchu dane o transportach niemieckich co 10 dni przekazywałem łącznikowi z Lublina. To samo dotyczyło transportów żydowskich, które były kierowane do obozu w Bełżcu. Dzięki naszej podziemnej działalności bardzo dużo Żydów uratowano od śmierci. Mój lubelski łącznik miał pseudonim „Józef”. W okresie okupacji i później nie notowałem daty poważnych wypadków, gdyż było to niebezpieczne, a celem moim było, aby pomagać w walce przeciwko Niemcom.

Po wycofaniu się Niemców nadal pracowałem jako dyżurny ruchu stacji Rozwadów, a następnie przez 22 lata jako Kontroler Kasowy DOKP Lublin, aż do przejścia na emeryturę. Na kolei pracowałem 37 lat. Obecnie z bardzo zniszczonym zdrowiem (serce) mieszkam z rodziną w Rozwadowie przy ulicy gen. Władysława Sikorskiego. Należałem do Związku Zawodowego Kolejarzy, karany nie byłem.

– Józef Grodecki ps. „Lech” – żołnierz AK

Józef Grodecki zmarł 27 stycznia 1988 r. w wieku 75 lat, wolnej Polski nie doczekał. Miał dwoje dzieci Annę i Wiesława. Spoczywa na rozwadowskim Cmentarzu Parafialnym.

Cześć Jego Pamięci!

 

MW/Fundacja KEDYW

źródła: Archiwum Muzeum Kierownictwa Dywersji Armii Krajowej (w organizacji), Wspomnienia Józefa Grodeckiego, Maria Rehorowska „Rozwadów nad Sanem i Charzewice w konspiracji antyniemieckiej i antysowieckiej”.

Muzeum Kierownictwa Dywersji Armii Krajowej (w organizacji)