Gorący lipiec 1944
18 maja 1944 roku niemieckie gestapo natrafiło na bazę akowskiego Kierownictwa Dywersji (Kedyw) zwaną „Górką”. W potyczce zginęło dwóch akowców, oficer dywersji obwodu a zarazem dowódca Kedywu Stanisław Bełżyński i Stanisław Szumielewicz. W ręce gestapowców dostało się wiele materiałów archiwalnych, piśmiennych i innych, które pozwalały na rozpracowanie, przynajmniej w części, podziemia antyniemieckiego w obwodzie niżańsko – stalowowolskim. Po wpadce „Górki” nastał czas ucieczek i aresztowań.
Gestapo odkrywa Górkę
Jak doszło do dekonspiracji „Górki”? Zbigniew Gogojewicz „Ostoja” mieszkał w Rozwadowie. Był wysiedleńcem z Poznania. W czasie okupacji związał się z konspiracją akowską. W 1943 roku pracował w wywiadzie AK, był łącznikiem zegarmistrza Eryka Kandziory pracującego dla wywiadu strategicznego „Wschód”. Potem wyłączono go z tej pracy. Nawiązał kontakty z jednym z oddziałów partyzanckich w Lubelskiem i dla niego zbierał broń. Wmieszał w to Eryka Kandziorę. Człowiek który miał odebrać broń dla Kandziory, całą sprawę zdradził Niemcom. „Ostoję” aresztowano. Aresztowano również Eryka Kandziorę, notabene także wysiedleńca z Poznania. „Ostoja” znał Leszka Kamińskiego, w czasie przesłuchania zdradził to nazwisko i jego adres. A Kamiński mieszkał w domu, gdzie mieściła się siedziba stalowowolskiego Kedywu. Ślad na organizację konspiracyjną poprowadził gestapo do Kamińskiego i doszło do starcia, a w konsekwencji zajęcia bazy Kedywu przez gestapo. Wskutek nieostrożności i naiwności „Ostoi” zginął w więzieniu Eryka Kandziora i jego kolega z Przeworska Henryk Żelazny. Ponadto zeznania „Ostoi” spowodowały cały szereg akcji na akowskie podziemie w Rozwadowie, m.in. doprowadziły do próby ujęcia komendanta rozwadowskiej placówki AK „Wolskiego”.
Sprawozdanie z maja 1944 roku rozwadowskiej placówki AK „Wilcze Łyko” mówi m.in.: w przeddzień akcji Gestapo na grupę dyw. (mowa o „Górce” – przyp. autora) aresztowany został „Ostoja”. W trzecim dniu po zamknięciu „Ostoi” gestapo wydobyło z magazynów „Ostoi” paczkę amunicji, materiały wybuchowe, miny. Dla nas memento: „Ostoja” sypie!!!
Czas aresztowań
W raporcie rozwadowskiej placówki AK „Wilcze Łyko” z 12 VI 1944 r. można wyczytać: Tak jak przewidywaliśmy – Ostoja sypie! Wszelkie środki ostrożności zostają zachowane. Dnia 6 VI 44 gestapo otoczyło dom Wolskich, poszukując ich. Wolskiego nie było. Wolska ocalała niemal cudem (w rozgardiaszu wymyka się wrogom) zostaje jednak aresztowany brat Wolskiego. „Ostoja” nie był zbyt dobrze zorientowany w konspiracyjnych układach, bo gestapo zanim przystąpiło do obławy na „Wolskiego” (Józef Wachsman – Kruczkiewicz), wzięło z mieszkania ze Stalowej Woli inż. Bogumiła Wolskiego. Poprowadzono go do samochodu z zasłoniętymi oknami, otwarły się drzwi i ktoś powiedział, że nie o tego chodzi i przestraszonego inżyniera zwolniono. Po dekonspiracji „Górki” w końcu maja komendant obwodu AK „Irka” (Bolesław Rudziński) przeniósł swoją siedzibę do Rudnika, dokonał zmiany kryptonimów placówek i dowódców, swego pseudonimu na „Selim”. Również inni czołowi konspiratorzy opuszczali Stalową Wolę. W Rudniku ukrywał się z rodziną kwatermistrz obwodu Władysław Kubikowski „Kula”, za Sanem znalazł się oficer informacji Marian Dziubiński „Wilczur”, w czerwcu opuścił Stalową Wolę Antoni Kislinger „Korwin”, który wcześniej pełnił funkcję komendanta obwodu.
Niemcy na „Górce” zdobyli doskonały punkt zaczepienia do rozbicia stalowowolskiej Armii Krajowej, a mianowicie listę pseudonimów, a nawet fotografie do „lewych” kennkart. Aresztowania zmuszały czujących zagrożenie do ucieczki ze Stalowej Woli i Rozwadowa. Nieliczni trafili do oddziału partyzanckiego „Kmicica”, niektórzy szukali schronienia u „Ojca Jana”, większość ukrywała się w odległych miejscowościach.
Gestapo nie ustawało w wysiłkach, aby ująć przywódców AK ze Stalowej Woli i Rozwadowa. „Wolskiego” nie udało się pochwycić, a na liście byli jeszcze inni. Na początku czerwca aresztowano Feliksa Kidawę „Jeża”, lecz ujęty był zaledwie szeregowym członkiem organizacji. Co prawda skazano go na karę śmierci, ale w rezultacie zesłano do obozu, który udało mu się przeżyć. W ręce gestapo dostał się Marian Kupiec, lekarz obwodu dr Henryk Trojanowski „Lena”. Aresztowano także Jadwigę Budkiewicz „Magdę”.
Gestapo sięga poza Stalową Wolę
Aresztowania trwały, co prawda nie na taką skale jak wcześniej w marcu 1944 r., ale ujęto Jana Pałczyńskiego, Jordana Spytka – kierownika gospodarczego ze Stalowej Woli za pomaganie przy napadach przez przynależność do nielegalnej organizacji – jak ogłosili Niemcy, Juliana Górala, tokarza ze Stalowej Woli, za nielegalne nabycie broni względnie część broni, Henryka Żelaznego 21 maja 1944 r. gestapo i żandarmeria dokonały aresztowań w Wolinie koło Niska. Zabrano wówczas Marię Pyzińską z Kozów, Walentego Kozę, Romana Wojtaka, Wawrzyńca Hetnara. Wszyscy później zginęli. Czy te ostatnie aresztowania były wynikiem wsypy spowodowanej przez „Ostoję”, trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Niemcy nie poprzestali na akcjach w końcu maja i w czerwcu przyszedł czas na Rudnik i Kopki.
Akowiec z Rudnika Karol Łysak „Ryszard po latach powiedział tak: W roku 1944, nie pamiętam kto, ale przekazano nam polecenie,aby złożyć fotografie na „lewe” kennkarty. Złożyliśmy te fotografie, a potem okazało się, że wpadły w Rozwadowie w ręce Niemców po rozbiciu „Górki”. Spodziewaliśmy się aresztowań, nawet ze szwagrem spaliśmy poza domem, ale jakoś do zabrania nas nie doszło. Zresztą inni też ocaleli. Ktoś przypuszczał, że aresztowania, jakie nastąpiły w Rudniku w lipcu 44 roku, były wynikiem wpadki „Górki”.
Ks. Józef Reichert, w czasie okupacji jeden z czołowych konspiratorów w Rudniku – wtedy jeszcze nie był księdzem – uważał inaczej. Za życia, w rozmowie ze mną w połowie lat 80. zeszłego wieku tak mówił: Masowe aresztowania Rudniku przyszły 4 lipca 44 roku. Wówczas uwięziono kilkanaście osób, w tym ks. Reizera, który później został zwolniony. Dentysta Zbigniew Frankiewicz popełnił samobójstwo. Aresztowano również, z tych co pamiętam, Tobolę i Seminowicza, obaj zmarli w obozie, Stanisława Bąka, Kazimierza Pawłowskiego, obaj przeżyli obóz. Aresztowano także Stanisława Pieńczkowskiego z Kopek. Wszystkie te aresztowania wynikły z wsypy, jaką spowodował konfident niemiecki pochodzący z poznańskiego, był w Rudniku fryzjerem. (…) Ów fryzjer przyjaźnił się z Mierczyńskim. Podejrzewano, że na skutek tego doszło do rozpracowania siatki AK. Wiele osób, zwłaszcza młodych w czasie aresztowań w lipcu, zbiegło się i uratowało się.
Włodzimierz Mierczyński pracował w rudnickim magistracie. Należał do AK. Sobie znanym sposobem zdobywał druki kennkart i wystawiał te dowody tożsamości ukrywającym się członkom antyniemieckiej konspiracji. Aresztowany został przez gestapo 15 czerwca 1944 r. Przetrzymywany był Stalowej Woli i tam przesłuchiwany. Potem stanął przed niemieckim sądem w Jarosławiu. Został wywieziony do obozu Gross Rosen, z którego już nie wrócił.
Stanisław Prajs po wpadce „Górki” następnego dnia, 19 maja, już nie zgłosił się do pracy. Tak samo uczynił jego brat Jerzy. Jako członek dywersyjnej grupy w obwodzie AK był ścisle związany z Kedywem. W Rozwadowie nie mógł pozostać, groziło mu aresztowanie, został więc wkrótce przerzucony na Zasanie i znalazł się w oddziale partyzanckim „Kmicica”. Na Zasaniu Stanisław Prajs „Pirat” uczestniczył w partyzanckich akcjach stalowowolskiego oddziału AK. W czerwcu na czas walki doszło do połączenia oddziałów partyzanckich „Ojca Jana” i „Kmicica” (Jan Orzeł). W obliczu zbliżającej się niemieckiej akcji pacyfikacyjnej zakrojonej na szeroką skalę, część partyzantów opuściła oddział i szukała bezpieczeństwa poza zaciskającym się niemieckim kordonem. „Pirat” jednak pozostał w oddziale i w ugrupowaniu „Ojca Jana” walczył z Niemcami w bitwie na Porytowych Wzgórzach. W nocy z 14 na 15 czerwca 1944 r. zgrupowaniu partyzantów sowieckich i polskich udało się wydostać poza niemiecki kordon. Partyzanci „Ojca Jana” i „Kmicica”, aby przeczekać niemiecką pacyfikację, skryli się pośród bagien na wyspie Kruć.
Dionizy Garbacz
Przedrukowano dzięki uprzejmości Dionizego Garbacza.