11 lipca 1945 r. sowiecka NKWD wraz z LWP rozbili oddział NZW „Tarzana” Tadeusza Gajdy

©Fundacja KEDYW

Partyzanci oddziału NZW „Tarzana”. Od lewej: Franciszek Sobczyszyn ps. „Żubr”, Edward Gurdak , Władysław Sander ps. „Sokół”, Bronisław Grudzień, Jan Oczak ps. „Lech”. (fot. Skarbimir Socha)

Zaskoczeni przez sowieckie NKWD i Ludowe Wojsko Polskie (LWP) żołnierze „Tarzana” podjęli próbę obrony. Z obławy na oddział udało się wydostać 18 partyzantom, 22 zostało aresztowanych. Sam „Tarzan” uniknął aresztowania, gdyż kilka godzin wcześniej udał się na spotkanie z oficerami zgrupowania mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory”.

kpt. Tadeusz Gajda ps. „Tarzan” (fot. MKDAK)

Antysowiecki i antykomunistyczny oddział Narodowego Zjednoczenia Wojskowego (NZW) dowodzony przez kpt. Tadeusza Gajdę ps. „Tarzan” działał na początku okupacji sowieckiej na północnym Podkarpaciu i liczył około 60 żołnierzy. Żołnierzami oddziału byli pochodzący z terenów dzisiejszego północnego Podkarpacia, w tym wiele osób z dawnego powiatu tarnobrzeskiego. Dowódca oddziału Tadeusz Gajda pochodził z Charzewic (obecnie dzielnica Stalowej Woli, woj. podkarpackie).

Oddział „Tarzana” mimo jego krótkiej działalności zdołał wyrządzić sowieckiemu okupantowi i polskim komunistom wiele szkód, dlatego usilnie był przez nich poszukiwany. Był on wielkim zagrożeniem dla nowego porządku, który Sowieci wprowadzali na ziemiach polskich przy pomocy polskich komunistów więc musiał być wyeliminowany za wszelką cenę.

Sowiecko-polska obława

11 lipca 1945 r. oddział „Tarzana” kwaterował około 15 km na północny-wschód od Stalowej Woli w gajówce Lipowiec, gdy został otoczony przez sowieckie NKWD i żołnierzy LWP. Wcześniej jednak, z samego rana „Tarzan” wyznaczył na dowódcę oddziału Karola Bisa ps. „Wysocki”, ponieważ sam musiał tego dnia opuścić oddział aby udać się na spotkanie z oficerami zgrupowania mjr. Hieronima Dekutowskiego ps. „Zapora”. Celem spotkania z żołnierzami „Zapory” było uzgodnienie wspólnych działań wobec doniesień wywiadu o penetracji terenu przez LWP i NKWD.

„Tarzan” uniknął aresztowania

Po przekazaniu dowództwa „Tarzan” wraz 20 żołnierzami wyruszyli z gajówki Lipowiec. Zaledwie kilka godzin po wyjeździe „Tarzana” w gajówce pojawili się Sowieci z żołnierzami LWP i rozegrała się bitwa z resztą oddziału. Po stoczeniu krwawej walki z okrążenia wydostało się 18 partyzantów. 22 zostało aresztowanych. Trzech ze schwytanych podczas obławy zostało przewiezionych do Janowa Lubelskiego, gdzie następnego dnia rozstrzelani zostali w pokazowej egzekucji. Reszta wywieziona została na Zamek do Lublina gdzie urządzona została katownia Urzędu Bezpieczeństwa. Wśród wywiezionych na lubelski Zamek był żona „Tarzana” Jadwiga Gajda ps. „Jadzia”, która przybyła dzień przed obławą do oddziału.

Oczami świadka

Wydarzenia z 11 lipca opisał uczestnik akcji z oddziału „Tarzana” i były żołnierz stalowowolskiej Armii Krajowej Bolesław Maślach ps. „Ryś” w następujący sposób:

„Akcja na oddział „Tarzana” 11 lipca 1945 r. nastąpiła między 12.00 a 13.00. Stacjonowaliśmy w gajówce Lipowiec, w niewielkiej odległości od Lipy i Rzeczycy Długiej. oddział przygotowywał się do obiadu, zwiad i informatorzy nie donosili o jakichkolwiek ruchach służb bezpieczeństwa, czy też wojska. W terenie rozmieszczone były służby wartownicze, oddział był na „luzie”, większość z nas była rozebrana, świeciło piękne słońce. (…)

Akcję przeprowadziła jednostka wojskowa przybyła z Janowa Lubelskiego w sile jednego batalionu. Nie była to przypadkowa akcja, lecz przygotowana wcześniej, brali w niej udział członkowie PPR-u i milicji z pobliskich miejscowości.

Bolesław Maślach ps. „Ryś” (fot. Tarnobrzeskie Zeszyty Historyczne)

Akcja rozpoczęła się od zaskoczenia, wojsko podeszło nas na odległość 50 – 100 m, pozostawiając około 200 m wolnej przestrzeni, przez pola do lasu odległego około 150 m. W tych warunkach nie było mowy o przyjęciu strategicznej obrony, każdy działał na własna rękę. Z naszej strony mieliśmy 3 karabiny maszynowe oraz kilka automatów i karabiny. Padli ranni ze strony wojska, prawdopodobnie dowódca akcji, który wjechał pod ostrzałem samochodem typu „łazik”. Ten moment wykorzystała cześć naszej grupy i pod niewielkim ostrzałem wycofała się przez wolną przestrzeń do lasu.

Na chwilę atak ludowego wojska złamał się pod ogniem naszych karabinów maszynowych, potem nastąpił z ich strony silny, zmasowany ogień broni maszynowej. Jeden z naszych erkamistów został zabity, drugi ranny. Siła naszego ognia była niewielka, po kilkunastu minutach „wojsko ludowe” wtargnęło do nas. Zaczęto nas bić kolbami, nogami, byli bardzo agresywni i kierowali ordynarne wyzwiska pod naszym adresem.

Dokładnie znali skrytkę z dokumentami oddziału, znaleźli ją bez trudności. Jeden z oficerów wydał rozkaz rozstrzelania co piątego z nas, za straty własne (nie wiem jakie one były). Zarządzono zbiórkę i odliczanie do pięciu. W tym czasie nadjechał ich pułkownik, o dziwo mówił po polsku i odwołał rozkaz rozstrzelania. Aresztowano nas około 30 osób w tym żonę „Tarzana”, która przyjechała dzień wcześniej. Prowadzono nas pod eskortą około 2 km do pozostawionych tam samochodów. Po drodze spotkaliśmy konwój Sowietów, którzy dowiedziawszy się od „ludowego wojska”, że jesteśmy „kontrrewolucjonistami”, chcieli do nas strzelać. 

Po przybyciu do Janowa Lubelskiego umieszczono nas w szopie. Pod wieczór poprowadzono nas przed oblicze generała w polskim mundurze, który jednak nie mówił po polsku. 12 lipca około godziny 10.00 wyczytano trzy nazwiska: chorąży Karol Bis „Wysocki”, sierżant Jan Mierzwa „Błyskawica” (były zastępca komendanta MO w Tarnobrzegu), sierżant Stanisław Dziubek „Vis” z Gorzyc. Byli to trzej najstarsi stopniem partyzanci „Tarzana” – zostali rozstrzelani, na rynku w Janowie Lubelskim bez wyroku sądowego.

Po wstępnym przesłuchaniu w Janowie Lubelskim pozostałych, przy użyciu wulgarnych słów i bicia 13 lub 14 lipca przewieziona nas do Lublina i zamknięto w ziemiance – piwnicy. Jedynym oknem na świat była szczelina w drzwiach, przez nią widać było łąkę i las. Byliśmy więzieni przez NKWD na „probostwie”. Byli to oficerowie w polskich mundurach, lecz żaden z nich nie mówił po polsku. W „ziemiance” przesiedzieliśmy około tygodnia. Raz dziennie dawano chleb i czarną kawę. Przesłuchania prowadzono dzień i noc, nie używano przemocy, lecz straszono śmiercią. Po tygodniu rozdzielono nas na dwie grupy, jedna pozostała na „probostwie”, drugą, w której byłem przywieziono do WUBP w Lublinie. Nie było tu przesłuchań, jedzenie względne, nawet mogliśmy śpiewać piosenki partyzanckie, nikt nie zwracał na nas uwagi. Po kilku dniach przewieziono nas na Zamek. Rozpoczęto przesłuchania, prowadzili je cywile, bez przemocy, pisali tylko co mogliśmy im powiedzieć nie obciążając się. Z rozmowy w przesłuchującymi wywnioskowałem, że nie zależało im, aby komuś udowodnić winę. W śledztwie nie przyznawaliśmy się do żadnych działań, czas pobytu w oddziale podawaliśmy od kilku do kilkunastu dni. Wyroki były od 5 do 10 lat, do wszystkich zastosowano amnestię, zmniejszając wyroki do 5 lat. Po rozprawie przewieziono nas do różnych więzień.

W tym czasie ciężko zachorowałem na obustronne zapalenie płuc i siatkówki oka. Umieszczono mnie w szpitalu więziennym na Zamku. W tym samym czasie w więzieniu dwóch oficerów AK prowadziło głodówkę. Obaj zmarli na tej sali, w której leżałem. Żywiono nas tutaj gotowaną pszenicą lub żytem. Stan sanitarny był okropny, w kocach były roje wesz, koce same chodziły oraz niezliczone ilości pluskiew. Całe ciało miałem tak pogryzione przez insekty, że brzuch i klatka piersiowa tworzyły jeden wielki strup. Ślepego, na współ żywego zwolniono mnie z więzienia na początku listopada 1945 r. zawieszając karę. Po kilku latach spotkałem jednego z kolegów, z tych którzy zostali na „probostwie”. Dowiedziałem się, że byli sądzeni przez NKWD, ich wyroki sięgały 25 lat…” – Wspominał po wojnie Bolesław Maślach ps. „Ryś”.

Bliscy w oddziale

Wśród tych, którym udało się jeszcze tego dnia uniknąć aresztowania w Lipowcu był żołnierz oddziału i prywatnie ojciec „Tarzana” Józef Gajda ps. „Zawisza”. Józef Gajda ranny w policzek podczas akcji zbiegł i przedostał się do Pysznicy koło Stalowej Woli, gdzie schronił go na plebanii ks. Władysław Szubarga. Później przedostał się do Tarnobrzega, gdzie wyrobione zostały dla niego fałszywe dokumenty. Niestety i on też wkrótce wpadł w ręce komunistów.

W akcji Sowietów i LWP na oddział „Tarzana” komuniści zdołali zarekwirować sporo broni i amunicji z zapasów oddziału. Po tej akcji „Tarzan” wraz z resztką żołnierzy oddziału udali się w okolice Kępia Zaleszańskiego gdzie część żołnierzy oddziału została zwolniona do domu. Ci, którzy nie mieli gdzie się podziać, przede wszystkim dezerterzy z LWP, umieszczeni zostali przez „Tarzana” na kwaterze u Eugeniusza Tomaszewskiego gdzie czekali na dalsze rozkazy.

Miejsce pamięci

W Lipowcu koło Stalowej Woli gdzie miała miejsce zasadzka na oddział „Tarzana”, stoi od lat 90-tych krzyż i umieszczona w ostatnich latach tablica informująca o tych wydarzeniach.

Lipowiec, miejsce obławy na oddział NZW „Tarzana” (fot. Mariusz Pędrak, lasyjanowskieiokolice.pl)

Nie złożył broni

Zaraz po akcji w Lipowcu „Tarzan” dostał od dowództwa NZW kolejny rozkaz utworzenia nowego oddziału partyzanckiego. Rozkaz ten „Tarzan” wykonał i nie złożył broni. Przeniesiony został na południe Podkarpacia gdzie przystąpił do formowania oddziału Pogotowia Akcji Specjalnej (PAS), niestety poszukiwania „Tarzana” przez komunistów nie ustawały i kilka miesięcy później wpadł on w ręce komunistów i niebawem został osądzony i zamordowany w więzieniu na Montelupich w Krakowie.

Bohaterzy komunistów

W czasach PRL sowieccy pomagierzy, którzy po wojnie z Niemcami ścigali polskich bohaterów walczących o prawdziwie wolną Polskę byli przedstawiani w lokalnej prasie w Stalowej Woli przez lata jako bohaterzy, a bohaterscy dowódcy jak Tadeusz Gajda „Tarzan” byli nazywani bandytami. Do późnych lat siedemdziesiątych XX wieku, stalowowolska gazeta „Socjalistyczne Tempo” wydawana przez „Hutę Stalowa Wola” publikowała barwne biogramy i robiła wywiady z oprawcami polskich bohaterów. Nikt z nich w wolnej Polsce nie został za te zbrodnie osądzony.

Artykuł z „Socjalistycznego Tempa” opublikowany w 1966 r.

 

MW / MKDAK

Bibliografia: Archiwum Muzeum Kierownictwa Dywersji Armii Krajowej (w organizacji), Skarbimir Socha „Czerwona Śmierć”.

© COPYRIGHT 2016-2024. Wszelkie Prawa zastrzeżone. Kopiowanie tekstów, zdjęć lub filmów bez zgody zabronione!